Strona:PL Doyle - Tajemnica oblubienicy i inne nowele.pdf/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ach, więc jesteś w domu, drogi Watsonie — rzekł Holmes — Przychodzę wprawdzie późno, ale widocznie nie zapóźno, skoro jesteś jeszcze ubrany.
— Proszę cię, chodź dalej. Bardzo się cieszę.
— Byłeś zdziwiony, widząc mnie, ale zdaje się, przyjemnie zdziwiony. Hm, ciągle jeszcze palisz ten sam gatunek tytoniu co za kawalerskich czasów. Ta odrobina popiołu na twoim rękawie nie pozostawia żadnych wątpliwości. Czy możesz mnie przenocować u siebie?
— Z przyjemnością.
— Mówiłeś mi kiedyś, że wasz pokój gościnny jest zawsze w pogotowiu, a widzę, że obecnie nie masz u siebie nikogo, bo na wieszadłach wisi tylko jeden kapelusz.
Podałem mu tytoń; usiadł naprzeciwko mnie i przez chwilę w milczeniu puszczał kłęby dymu przed siebie. Wiedziałem dobrze, że tylko bardzo ważna sprawa mogła go sprowadzić do mnie o tej porze, lecz czekałem cierpliwie, póki sam nie uzna za stosowne wtajemniczyć mnie w swe zamiary.
— Jak widzę, masz obecnie sporo zajęcia — rzekł, mierząc mnie bacznem spojrzeniem.
— Tak jest, dzisiaj zwłaszcza miałem sporo roboty — odparłem — ale skądże ty możesz o tem wiedzieć.
Holmes uśmiechnął się z zadowoleniem.
— Znam przecie twoje nawyczki, drogi Wat-