leżała ta majestatyczna postać bez przytomności i bez czucia. Zerwaliśmy się z miejsc, przez kilka chwil wpatrywaliśmy się z milczącem zdziwieniem w tę potężną nawę ludzką, która opowiadała o jakichś gwałtownych i niosących zagładę burzach, tam daleko na szerokim oceanie życia.
Potem Holmes podłożył mu poduszkę pod głowę, ja zaś zbliżyłem kieliszek brandy do jego ust. Miałem przytem sposobność przypatrzeć mu się bliżej. Ciężkie, wybladłe oblicze było całe pofałdowane zmarszczkami troski, obwisłe powieki, zamykające oczy nie miały w sobie kropli krwi, szerokie usta zaciskały się w kątach boleśnie, broda była nieogolona. Kołnierz i koszulę pokrywał pył, pochodzący widocznie z długiej podróży, włosy były zmierzwione, w nieładzie oblepione na pięknej głowie.
Patrząc na niego, nie można było wątpić, że człowieka tego dotknął cios ciężki.
— No, co się dzieje z naszym gościem, Watsonie? — pytał Holmes.
Dotknąłem ręką jego pulsu, który drgnął tylko nieznacznie, niby wątła nitka pod skórą.
— Zupełne wyczerpanie — odpowiedziałem — a może to być także tylko głód i zmęczenie.
— Bilet jazdy tam i z powrotem z Mackleton w Anglii północnej — rzekł Holmes, wyjmując z kieszeni kamizelki naszego gościa bilet
Strona:PL Doyle - Tajemnica oblubienicy i inne nowele.pdf/106
Wygląd
Ta strona została skorygowana.