Strona:PL Doyle - Tajemnica oblubienicy.pdf/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zdaje mi się, że do tego trzeba więcej mądrości, niż jej obaj posiadamy, pan i ja.
Potem, złożywszy ukłon, wyszedł z pokoju.


∗             ∗

— Jest to istotnie niezwykła łaska ze strony Jego lordowskiej mości, że wyświadcza tak wielki zaszczyt mej głowie stawiając ją na równi ze swoją — zawołał wesoło Sherlock Holmes. — Ale po tem długiem, krzyżowem badaniu zasłużyłem na chwilę odpoczynku i na cygaro. Zresztą doszedłem już do zupełnie jasnych rezultatów, zanim jeszcze pojawił się nasz gość
— Ależ, drogi Holmesie? Jakim sposobem?
— Wśród moich zapisków znajduje się kilka podobnych wypadków. Ale żadnego jeszcze nie udało mi się tak gładko rozwiązać. Przesłuchiwanie zamieniło tylko w pewność moje poprzednie przypuszczenia. Dowody są najzupełniej przekonywające, zwłaszcza, że i wszystko inne godzi się z nimi najzupełniej.
— Nie pojmuję. Przecież słyszałem także każde słowo, a jednak...
— Oczywiście. Brakowało ci jednak znajomości tych dawniejszych wypadków, na których ja mogłem się oprzeć. Przed kilku laty powierzono mi sprawę... Ale któż to nadchodzi? Lestrade! dobry wieczór, Lestrade! Siadaj pan. Oto szklaneczka pokrzepiającego trunku, a tam pudełko z cygarami.