Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 12 - Zabójstwo w Abbey Grange.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się oko w oko ze starszym już człowiekiem o szerokich ramionach, który wszedł przez okno, tworzące w rzeczywistości, na wzór wielkich okien francuskich drzwi, wiodące do ogrodu. Trzymałam w ręku świecę i przy jej blasku ujrzałam za tym człowiekiem jeszcze dwóch ludzi, którzy również zamierzali wskoczyć do pokoju. Zaczęłem uciekać ale ten drab dogonił mnie zaraz i schwycił mnie najprzód za ręce a potem za gardło. Chciałam krzyczeć, lecz napastnik zadał mi straszliwy cios pięścią w oko i rzucił na ziemię. Prawdopodobnie leżałam kilka minut nieprzytomna, kiedy bowiem przyszłam trochę do siebie, zauważyłam, że sznur od dzwonka jest oderwany i że mnie przywiązano do ciężkiego fotelu dębowego, stojącego zawsze w rogu przy stole jadalnym. Przywiązana byłam tak silnie, że nie mogłam się poruszyć, chustka zaś, którą zawiązano mi na usta, nie pozwalała wydobyć ze siebie żadnego głosu.
— W takiej chwili wszedł mój nieszczęśliwy mąż do pokoju. Widocznie posłyszał on jakiś szmer podejrzany i przygotował się na coś złego. Był on tylko w spodniach i koszuli a w ręku trzymał swój ciężki kij czarny, którym się zwykle podpierał. Natychmiast uderzył na jednego z napastników, podczas gdy drugi, właśnie ten człowiek starszy, schylił się i pochwycił haczyk od pieca. Tym haczykiem zadał straszliwy cios mężowi mojemu w głowę. Nie wydawszy okrzyku, upadł baron na ziemię i nie drgnął nawet więcej. Na ten widok omdlałam ponownie, ale to omdlenie i tym razem również nie mogło trwać długo. Kiedy otworzyłam oczy, spostrzegłam, że srebro z kredensu było wzięte i że otworzono butelkę wina, która się tam znajdowała. Każdy z napastników trzymał kieliszek w ręku.
Powiedzałam już panu, że jeden z nich był starszy z brodą, dwaj drudzy zaś byli to ludzie młodzi, bez zarostu. Mógł to być ojciec z dwoma synami. Szeptali coś pomiędzy sobą. Potem podeszli do mnie, ażeby się przekonać czy jestem dobrze przywiązaną. Nareszcie tą samą drogą, którą weszli, opuścili pokój i zamknęli okno za sobą. Upłynął cały kwadrans zanim mogłam oswobodzić usta. Wtedy dopiero krzyknęłam i nadbiegła moja służąca. Wkrótce zaalarmowano także innych służących i posłaliśmy do policyi miejscowej, która też natychmiast połączyła się z policyą londyńską.
— Oto jest wszystko, co panom mogę zakomunikować, i mam nadzieję, że tej strasznej przygody nie będę już musiała opowiadać więcej.
— Czy pan by chciał zadać jakie pytanie? — zapytał Hopkins.