Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 10 - Klub rudowłosych.pdf/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Obawy pańskie były zupełnie usprawiedliwione — zauważył Holmes. — A teraz musimy obmyśleć nasz plan działania. Mam nadzieję, że mniej więcej za godzinę rozpoczną się kroki nieprzyjacielskie, na razie potrzeba tylko zasłonić latarki.
— Czyż mamy zostać w ciemności?
— Sądzę, że to nie jest bezwzględnie konieczne. Wybierając się w drogę, zabrałem z sobą talię kart, myślałem bowiem, że będziemy mogli zrobić we czterech partyę whista. Ale widzę, że przygotowania, jakie poczynili nieprzyjaciele, są tego rodzaju, że nie powinniśmy ryzykować zapalania światła. Musimy jednak wybrać sobie dobre stanowisko, mieć bowiem będziemy do czynienia z ludźmi, zdolnymi do wszystkiego, i chociaż w korzystniejszem od nich znajdujemy się położeniu, to jednak mogliby nam oni zrobić coś złego, gdybyśmy nie przedsięwzięli wszystkich środków ostrożności. Ja się ukryję za skrzynią, pan zaś niech zrobi to samo za tamtą skrzynią. Następnie, jeżel zwrócę światło w tę stronę, to natychmiast trzeba ich otoczyć. Gdyby zaczęl strzelać do nas, to, Watsonie, strzelaj również bez najmniejszego wahania.
Rewolwer nabity położyłem na skrzyni drewnianej, po za którą przykucnąłem. Holmes ukrył latarkę i pogrążył nas tym sposobem w zupełnej ciemności, a ciemność to była taka, jakiej nie znałem dotąd i jaka mogłaby przejąć nas obawą, gdyby nie zapach, wydobywający się z rozgrzanego żelaza, który nam przypominał, że w pobliżu mamy przecież latarkę, mogącą oświetlić całą piwnicę. Nerwy moje w wysokim stopniu były rozstrojone, a niemiłe wrażenie powiększały jeszcze ciemności i wilgotne zimno, przejmujące aż do kości w tym lochu.
— Nie powinniby nam się wymknąć — zauważył Holmes, — jedną bowiem mają tylko drogę przez dom, wychodzący na Saxe-Coburg Square. Czy pan zrobił to wszystko, o co prosiłem panie Jones?
— Postawiłem na straży przy bramie wejściowej inspektora policyi i dwóch urzędników.
— W takim razie zaszpuntowaliśmy im wszystkie wyjścia. A teraz, panowie, nie wolno nikomu wymówić ani jednego słowa więcej.
Chwile oczekiwania wydały nam się nieskończenie długie. Zdawało się nam, że świtać już zaczęło i że dzień musiał się zrobić, chociaż to oczekiwanie nie trwało dłużej nad godzinę i kwadrans. Wszystkie członki moje zwolna sztywnieć zaczęły i drętwiały, nie mogłem bowiem uczynić żadnego ruchu; nerwy były podniecone aż do ostatecznych granic, a słuch tak był