Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 10 - Klub rudowłosych.pdf/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trzyć się w swój rewolwer, być bowiem może, że znajdziemy się w niebezpieczeństwie.
Szerlok Holmes podał mi rękę na pożegnanie, zawrócił się na pięcie i zginął w tłumie.
Pozostawiony samemu sobie wydawałem się teraz głupszym od wszelkich innych ludzi i wogóle w obecności Szerloka Holmesa czuję się zawsze przygnębionym ze względu na tę niższość moją. W tej historyi, którą tutaj opowiadam, nie widziałem też nic więcej nad to, co dotąd słyszałem. Tak samo, jak Holmes, wysłuchałem opowiadania Wilsona, tak samo, jak on, oglądałem miejsce, a jednak on dostrzegał już nawet to, co się ma stać, podczas gdy dla mnie wszystko było pogmatwane, a przedewszystkiem śmieszne. Po drodze do mieszkania mojego w Kensington rozważałem sobie cały przebieg tej awantury od chwili dziwacznego opowiadania owego kopisty Encyklopedyi aż do wycieczki naszej do Saxe-Coburg Square. Te słowa ponure, które Szerlok Holmes wypowiedział przy pożegnaniu, wracały mi ciągle na pamięć. Co może zajść podczas tej wycieczki nocnej i dlaczego uzbroić się mam w rewolwer? Jaki cel naszej dotychczasowej wędrówki i co zyskaliśmy dotąd? Holmes wyraźnie powiedział wprawdzie, że ten subjekt o wyglądzie urwisa jest człowiekiem złym i niebezpiecznym, zdolnym do wszystkiego; ale na czem to opierał, napróżno siliłem się zrozumieć. Nie mogąc jednak dojść do niczego, przestałem myśleć, licząc na to, że nasza wycieczka nocna przyniesie nam rozwiązanie zagadki.
Było kwadrans po dziewiątej, gdy opuściłem mieszkanie swoje, ażeby przez park i ulicę Oxford udać się w stronę Baker-Street. Przed bramą domu Szerloka ujrzałem dwa wehikuły, podczas zaś gdy rozglądałem się w korytarzu, uszu moich najwyraźniej doszły głosy kilku osób. I rzeczywiście wszedłem właśnie w chwili, gdy Holmes nadzwyczaj żywo rozmawiał z dwoma ludźmi. Jednym z nich był Piotr Jones, agent policyi, drugi zaś, człowiek wysoki, chudy, ubrany w surdut elegancki, z kapeluszem szykownym w ręku, był mi zupełnie nieznany.
— No! jesteśmy teraz w komplecie, — zawołał Holmes, zapinając kamizelkę i zdejmując z wieszadła płaszcz i torbę myśliwską. — Wiem, że znasz już pana Jonesa, pozwól więc, że cię tylko przedstawię jeszcze panu Merrywcather, który będzie towarzyszem naszym podczas dzisiejszej wycieczki naszej.
— Jak pan widzi, panie doktorze, — wtrącił Jones tonem, wyrażającym