Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 10 - Klub rudowłosych.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gość Szerloka z gestem, oznaczającym pewnego rodzaju dumę, sięgnął ręką do bocznej kieszeni surduta i wyciągnął brudną, pomiętą gazetę. Podczas gdy Wilson pochylił głowę i zatopił wzrok w dziale anonsowym, miałem sposobność przyjrzeć się spokojnie temu człowiekowi, aby na wzór mojego przyjaciela Szerloka, na podstawie tej obserwacyi wyprowadzić wnioski o człowieku.

Nie na wiele się to przydało. Nasz gość nosił na sobie stempel zupełnie przeciętnego człowieka, a jego postać ociężała, ruchy powolne i otyłość, świadcząca o dobrem odżywianiu się, kazały się domyślać, że mamy do czynienia z człowiekiem, należącym do stanu kupieckiego. Miał na sobie bardzo szerokie pantalony, szare kratkowane, niezbyt czysto utrzymany surdut czarny i rozpięty, jasno-szarą kamizelkę płócienną i ciężką niklowaną dewizkę do zegarka, zakończoną czworokątną sztuką metalową dla ozdoby. Mocno zniszczony cylinder i takież palto z wytartym kołnierzem aksamitnym leżały na krześle obok niego. Pomimo że z nadzwyczajną uwagą obserwowałem tego człowieka, to jednak nie znalazłem w nim żadnych cech szczególnych, chyba tę tylko, że miał włosy czerwone jak ogień, a w rysach twarzy odbijało się zniechęcenie i rozdrażnienie.
Wprawnym oczom Szerloka Holmesa nie uszedł sposób mojego badania, z uśmiechem potrząsał głową, spoglądając na mnie, poczem rzekł:
— I ja nic więcej nie wiem nad to, co ty już może dostrzegłeś, wiem zatem tylko, że pan Wilson był przez pewien czas robotnikiem, że zażywa tabakę, że jest wolnomularzem, że był w Chinach, i że w ostatnich czasach musiał dużo pisać. To są fakty widoczne, które leżą jak na dłoni, ale więcej nic nie mogę wyczytać.