Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 07 - Odcięty palec.pdf/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja głosuje za północą, — rzekłem — tam jest płaszczyzna, a jak powiada inżynier, nie czuł aby powóz jechał w trakcie drogi pod górę.
— A mnie się zdaje, że to było najprędzej na zachód, — zauważył skromnie odziany mężczyzna. — Tam jest kilka takich samotnie położonych wiosek.
— Ho, ho, moi panowie — zawołał, śmiejąc się, inspektor, — tu panuje taka różnica zdań, żeśmy już między siebie podzielili kompas. Po czyjej stronie pan stajesz, panie Holms?
— Mylicie się wszyscy.
— Ależ to niemożliwe przecie!
— A jednak tak jest. To jest mój punkt. — Palcem wskazał na środek zakreślonego koła. — Tu ich znajdziemy.
— A taż dwunastomilowa jazda? — wtrącił Hatherley.
— Sześć tam i sześć z powrotem. To jasne jak słońce. Powiedziałeś pan sam, że koń nie był wcale zmęczony, kiedy pan wsiadałeś. Jakże to byłoby możliwe, gdyby już był przebył utrudzającą drogę dwunastu mil poprzednio.
— Hm, taka sztuczka może i nie jest nieprawdopodobną, — odparł Bradstreet w zamyśleniu. — Teraz musimy tylko zastanowić się i zgodzić co do celów, jakie miała ta banda.
— Co do tego, to chyba niema wątpliwości, — rzekł Holms. — Są to fałszerze pieniędzy na wielką skalę. Maszyny tej potrzebowali do preparowania kompozycyi metalu, który miał zastępować srebro.
— Myśmy od dłuższego już czasu to spostrzegli, — oświadczył inspektor Bradstreet. — Ta niebezpieczna banda tysiącami puszczała w obieg półkoronowe monety a nigdy nie udawało nam się dośledzić ich dalej jak do Reading. Tam zacierali oni zawsze swe ślady w taki sposób, że widzieliśmy, iż mamy do czynienia z wytrawnymi lisami. No, ale dzięki szczęśliwemu przypadkowi, teraz już się nam nie wymkną.