Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 06 - Człowiek z blizną.pdf/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nania, że pani St. Clair musiała się pomylić. Wtem wydaje ona przeraźliwy krzyk, biegnie do stołu, na którym stało drewniane pudełko, i otwiera gwałtownie przykrywkę, przyczem wypada stamtąd kilka drewnianych kostek. Była to właśnie zabawka, którą ojciec obiecał przywieźć synowi.
— To odkrycie jak również widoczne pomieszanie kaleki przekonało inspektora, że chodzi tu o sprawę poważną. Przeszukano starannie wszystkie pokoje i rewizya wykazała, że może być tu mowa o jakiejś straszliwej zbrodni. Pokój frontowy (była to po prostu urządzona izba mieszkalna) prowadził do małej sypialni z widokiem na tyły warsztatów okrętowych. Między warsztatami a oknem pokoju sypialnego znajduje się wązkie przejście, suche podczas odpływu, ale podczas przypływu pogrążone w wodzie na cztery do pięciu stóp głęboko. Okno było szerokie i tak urządzone, że można je podnieść w górę. Przy dokładnych oględzinach znaleziono ślady krwi na gzymsie okiennym. Widać było również kilka krwawych kropel na podłodze sypialni. W pokoju frontowym za firanką leżało złożone na kupę całe ubranie pana St. Clair’a; brakowało tylko surduta. Buty, skarpetki, kapelusz, zegarek — wszystko to było na miejscu, ale nie było żadnej innej oznaki przemocy ani też śladu, gdzie się podział pan St. Clair. Zapewne został on wyrzucony przez okno. Podejrzane plamy krwi na gzymsie nie wiele zostawiały nadziei, że się mógł uratować wpław, bo podczas dokonania strasznego czynu przypływ był w całej pełni.
A teraz przejdźmy do tego, co jeszcze więcej gmatwa tę całą sprawę. Malajczyk jest człowiekiem o bardzo złej reputacyi. Skoro jednak, jak mówi pani St. Clair, w kilka minut po zjawieniu się jej męża w oknie, malajczyk stał już u podnóża schodów, więc uznać wypada, że w zbrodni udziału brać nie mógł i jest tylko figurą poboczną. W obronie swej ogranicza się do tego, że o niczem nie wie. Utrzymuje, że nie może nic powiedzieć o lokatorze swym, Hugonie Boonesie, jak również nie może wyjaśnić, jakim sposobem ubranie zaginionego pana znalazło się w pokoju za firanką.
— Tyle o gospodarzu. A teraz pomówmy o wstrętnym kalece, który mieszka na drugiem piętrze nory palaczów opium. Była to zapewne ostatnia istota ludzka, jaką widziało oko Neville St. Clair’a. Nazywa się on Hugo Boone. Każdy, kto często bywa w City, zna jego odrażająco brzydką twarz. Jest to zawodowy żebrak, ale, aby ujść przed pościgiem policyi, prowadzi mały handel woskowemi zapałkami. Hultaj ten zasiada codzien-