Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 03 - Dziwna posada.pdf/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

towarzystwa, zadzierzgnięty w pętlicy, zrobionej z własnych swych szelek....
Kolana jego podnosiły się kurczowo, a pięty uderzały jeszcze o drewnianą ścianę, sprawiając dziwny ów łoskot, który wzięliśmy za pukanie.
Momentalnie chwyciłem go wpół ciała i podniosłem do góry, Holmes zaś i Pyczoft rozerwali elastyczną pętlę, która werżnęła mu się głęboko w skórę. Potem przenieśliśmy go do pierwszego pokoju i złożyli na ziemi. Leżał z twarzą barwy popiołu, z wargami zsiniałemi, rzężąc — łachman już tylko z człowieka, z którym dopiero co rozmawialiśmy!
— Będzie jeszcze co z niego? jakże myślisz Watsonie? pytał mnie Holmes.
Schyliłem się nad nim, by zbadać jego stan. Puls był słaby i przerywany ale zwolna oddech stawał się wyraźniejszy i dłuższy, z pomiędzy powiek przymkniętych błyskało chwilami oko — wracało życie.
— Sekundę później — byłoby już po nim! rzekłem — ale wróci zaraz do siebie. Otwórzcie, proszę was, okno i podajcie mi karafkę z wodą.
Rozluźniłem mu krawat, rozpiąłem kołnierz i zlałem zimną wodą twarz, poczem zastosowałem sztuczne oddychanie, aż nareszcie zaczął zupełnie przychodzić do siebie.
Holmes stał tymczasem przy stole z rękoma w kieszeniach i głową opuszczoną na piersi. Dumał.
— Powinnibyśmy teraz właściwie posłać po policyę — rzekł — ale wyznam otwarcie, że wolałbym jej przedłożyć już gotowy rezultat śledztwa niż materyał do niego.
— Ja nic a nic nie mogę już teraz zrozumieć — rzekł Pyczoft — na jakie licho godził mnie ten człowiek i płacił, żeby się teraz...