Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 03 - Dziwna posada.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nim leżała rozłożona gazeta. Kiedy podniósł głowę, ujrzeliśmy twarz z takim wyrazem troski i przerażenia, jakiego nie widziałem jeszcze nigdy, jaki widuje się zresztą bardzo rzadko u ludzi. Krople potu błyszczały mu na czole, twarz była kredowej bladości a spojrzenie oczu było wprost błędnem.
Zdawało się, że nie poznaje Pyczofta, a ten również miał minę tak zdziwioną, iż odrazu wymiarkowaliśmy, że wygląd dzisiejszy jego chlebodawcy nie był wcale zwyczajnym.
— Co panu jest, panie Pinner? zawołał Pyczoft.
— Czuję się niezupełnie dobrze — odpowiedział tenże, starając się odzyskać panowanie nad sobą z widocznym wysiłkiem — któż są ci obcy panowie, których pan przyprowadza tu do mnie?
— Pan Harris z Berdmondsey i pan Price z Birmingham — rzekł Pyczoft, przedstawiając nas zręcznie — dwaj moi przyjaciele, doskonale obeznani z naszą branżą, którzy niestety od dłuższego już czasu nie mają zajęcia. Może mógłby pan u nas znaleźć coś dla nich — jakieś miejsce może — byłbym panu bardzo za to wdzięczny...!
— Bardzo możliwe! Bardzo dobrze! wołał Pinner z dziwnie jakimś bolesnym uśmiechem — bez wątpienia, że będziemy mogli coś zrobić dla panów...
— Jestem buchalterem — rzekł Holmes.
— Dobrze — będziemy właśnie potrzebować buchaltera... A pan, panie... Price?
— Jestem korespondentem — odpowiedziałem.
— Doskonale, a więc.. mogę prawie na pewno powiedzieć, że będziemy mogli coś obmyśleć dla panów... skoro tylko zarząd poweźmie odnośną decyzyę, to zaraz... powiadomimy panów! tak... zaraz. Ale