Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 03 - Dziwna posada.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

oczy i zagłębiwszy się w fotelu, zaczął mnie swoim zwyczajem pilnie obserwować.
— Zdaje mi się — rzekł — iż niedawno byłeś trochę chory? W lecie zaziębienie bywa zawsze dość dokuczliwem.
— Musiałem w zeszłym tygodniu przez trzy dni pozostawać w domu z powodu silnego kataru, sądziłem jednak, że niema już ani śladu po nim!
— Istotnie! wyglądasz wybornie!
Zkądże więc dowiedziałeś się o tem?
— Znasz przecież moją metodę, kochany przyjacielu!
— A zatem przez dedukcyę? wnioskowałeś?
— Naturalnie.
— Ale z czegóż wyciągałeś te wnioski?
— Ze stanu twoich trzewików.
Spojrzałem uważnie na moje płytkie lakierowane trzewiki.
— Cóż u licha.
Ale Holmes dał mi odpowiedź, nim sformułowałem pytanie.
— Masz nowe pantofle — rzekł — ale podeszwy, które mi tak uprzejmie właśnie prezentujesz, są lekko przypalone. Początkowo myślałem, że zamoczyłeś je chodząc i że przypalono to przy suszeniu, ale w ostatnich dniach była pogoda, a nadto widzę, że jeszcze jest na podeszwie papierowa marka pracowni, z której wziąłeś to obuwie. Gdybyś był zamoczył pantofle, byłaby się odkleiła — przypaliłeś więc podeszwy, siedząc poprostu przy ogniu i grzejąc nogi, czego człowiek rozsądny nie robi w lipcu, chyba że jest chory.
Dowodzenie mego przyjaciela wydawało się dziecinnie prostem, jak zawsze kiedy je już wyjaśnił. Wrażenie to dostrzegł on odrazu w wyrazie mej twarzy i uśmiechnął się z odcieniem pewnej goryczy.