Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prawodawczemu, dotąd, aż wszyscy członkowie zasną przy swoich biurkach! Co do mnie, będzie on powodem mojej śmierci, tak jak był powodem śmierci Bourienne’a. Wszystko jedno, umrę bez skargi, gdyż, jeżeli jest twardy dla drugich, twardy jest także dla siebie samego.
— A to jest właśnie człowiek, jakiego Francja potrzebowała — zaczął pan de Colincourt. — Przypomnieć tylko chaos, w jakim pogrążony był kraj nasz nieszczęśliwy po rewolucji, pomyśleć, że nikt nie chciał być rządzony, a każdy chciał rządzić drugim, przychodzi się do przekonania, że Napoleon, prawdziwy geniusz porządku i karności, był jedynym, który nas mógł uratować. Ah! panie de Laval, nie masz pojęcia, jaką dziwną figurą był Bonaparte w owej epoce!... Widzisz go szczęśliwym, potężnym, z aureolą sławy, trzymającego miljony ludzi pod pręgierzem prawa i posłuszeństwa biernego, lecz dziesięć lat temu, nic nie posiadał, a wszystkiego pożądał. Chudy był i blady. Spojrzenie miał ukośne, szczękę wystającą. Chodził ulicami jak dzikie zwierzę, czyhające na zdobycz do pożarcia. Kobiety i dzieci odwracały się za jego zbliżeniem. Pierwszy raz jak go zobaczyłem, pomyślałem: „Ten zasiądzie na tronie, albo uklęknie na rusztowaniu“.
— Jakto! — zawołałem — zaledwie przed dziesięciu laty?
— Tak, zaledwie przed dziesięciu laty. Opuścił koszary dla pałacu w Tuilerjach... Lecz przeznaczony był do najwyższej godności i tak się stać musiało.
— De Bourrienne opowiadał mi, że w Brienne miał już cesarskie maniery; chwalił, ganił, marszczył czoło i uśmiechał się zupełnie tak samo, jak dziś to robi. Widziałeś pan jego matkę?
Zrobiłem gest przeczący.
— To jest królowa z tragedji — mówił pan de Colincourt. — Syn do niej podobny.
Sekretarz siedział jak na mękach. Piękne jego oczy prze-