Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

potrwa taka rozmowa. Wystaw pan sobie, cesarz czasami cały dzień nic nie je... Zmuszany jestem pościć także, ponieważ ciągle razem pracujemy, zdarza się, że często o mało nie zemdleję...
— Więc jak cesarz się urządza? — zapytałem.
Pan de Méneval był tak przyjemny, że zdawało mi się, iż znam go oddawna.
— Oh! cesarz, to człowiek żelazny! — odpowiediał. — Nie możemy w jego ślady wstępować. Widziałem go pracującego ośmnaście godzin z rzędu, bez jedzenia, oprócz paru filiżanek kawy. Zamęcza wszystkich; nawet żołnierzom jego trudno wytrzymać. Zaprawdę, dumny jestem z obowiązku, jaki przy nim pełnię; lecz wyznaję, są chwile, w których wyrzekłbym się wszystkiego, tak jestem wyczerpany. O godzinie jedenastej wieczorem, dręczony migreną, zmęczeniem i głodem, piszę jeszcze za dyktowaniem cesarza. Pomyśl pan, że dyktuje tak samo szybko jak mówi i nie powtarza się nigdy. Nieraz przestaje: „No, cóż, de Méneval, dosyć tego, choćmy spać“. Potem, za chwilę, kiedy oddycham z zadowoleniem i myślę, że się rozkosznie wyciągnę na łóżku, wie pan, co on mi powiada? „Zaczniemy nanowo jutro rano, o trzeciej godzinie“. I on to nazywa nocą dobrze przespaną.
— Czy nie ma stałych godzin na posiłek?
— Ma, lecz ich się nie trzyma. Widzi pan, godzina obiadowa minęła dawno, on nawet się nie spostzegł; poszedł robić przegląd artylerji, potem coś innego jeszcze, potem znów coś innego, aż nagle przyjdzie mu do głowy zjeść obiad: „Mój obiad, Constant, mój obiad? Dawaj natychmiast,.. w tej chwili“. Biedny Constant musi podawać obiad.
— Który jest wstrętny! — zawołałem.
Sekretarz zaczął się śmiać cicho, jak ktoś, który obawia się okazać, co czuje.
Opuściliśmy namiot i szliśmy dużym placem.