Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tymczasem pilnujmy cesarza; ten Toussac nie jest pierwszym lepszym spiskowcem...
W tej samej chwili zdawało mi się, że czuję pod brodą wielki palec tego bydlęcia olbrzymiego i uprzytomniłem sobie, jakim strachem — przejmował mnie ostatniej nocy.
— Tak — odrzekłem — to jest jeden z najniebezpieczniejszych ludzi.
— Cesarz za chwilę zobaczy się z panem — zaczął generał Savary. — Bardzo jest zajęty; pomimo to kazał mi powiedzieć, że da panu posłuchanie.
Uśmiechnął się uprzejmie i odszedł.
— Dobrze idzie! — rzekł Gérard, zacierając ręce. — Znam takich, którzy dużoby za to dali, żeby Savary tak do nich przemówił, jak do pana. Cesarz napewno uczyni coś dobrego dla pana. Baczność! kochany panie, pan Talleyrand we własnej osobie idzie ku nam.
Rzeczywiście, zbliżała się kulejąc, osobistość niezwykłej powierzchowności. Talleyrand musiał mieć już lat pięćdziesiąt.
Szeroki był w plecach, lecz jedna noga krótsza pochyliła mu całą postać.
Szedł wolno, utykając i opierając się na lasce o srebrnej gałce. Ubrany był czarno bez żadnych haftów i w jedwabnych pończochach tego samego koloru; lecz taka dostojność biła od niego, że wszyscy usuwali się przedynim i kłaniali.
— Pan de Laval? — zapytał, badając mnie wzrokiem surowym.
Odpowiedziałem skłonieniem głowy.
Podzielałem antypatję mojego ojca dla tego księdza renegata, polityka wiarołomnego, tego szlachcica -królobójcy.
Jednak był tak uprzejmym, tak dobrodusznym, iż nie mogłem mu się oprzeć.
— Z krewnym pana, de Rohan, bawiliśmy się dziećmi. Dawno już temu, niestety!... Ile zmian, ile przewrotów od