Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to słyszeć!.. Twoje wyznanie zwalnia mnie z długu wdzięczności; odtąd nic już między nami niema wspólnego.
— Sądzę, że przeciwnie, panie de Leval, że nieraz jeszcze będziemy mieli z sobą do czynienia. Idź swoją drogą, ja pójdę moją; zobaczymy, kto pierwszy dojdzie do celu.
Przechodząc koło bramy, ujrzałem eskortę huzarów, konie rżące z niecierpliwości; serce moje wezbrało odwagą. „Nakoniec nie byłem już na łasce wuja“.
Spakowałem szybka manatki, lecz kiedy wybiegłem do przedsionka, dreszcz mnie przeszedł i stanąłem jak wryty.
— Sybilla!.. — szepnąłem do siebie. — Czy mogę zostawić ją samą z ojcem? Czyż nie powiedziała, że życie jej zagrożone?..
Naraz usłyszałem lekkie krokie i Sybilla stanęła przedemną.
— Do widzenia. Ludwiku — rzekła, ściskając mi ręce z uczuciem.
— Sybillo, myślałem o tobie. — Miałem bardzo żywą rozmowę z twoim ojcem.
— Wielki Boże! — zawołała przerażona. — Ludwiku, wyjeżdżaj jak najprędzej... Wracaj do Anglji, ukryj się gdziekolwiek... lecz uciekaj, gdyż ojciec mój zemści się...
— Niech się co chce stanie, Sybillo, lecz ja cię zabieram.
— Nie, na teraz nic mi nie grozi, bądź spokojny. Ojciec będzie tylko mnie unikał przez kilka dni. Lecz wołają cię, Ludwiku, jedź... Do widzenia i niech Bóg się tobą opiekuje!..




IX.
Obóz w Boulogne.

Oparty o słup bramy, wuj mój z twarzą żółtą i suchą, z oczyma świdrującemi, zgarbiony, na bajecznie cienkich nogach, zdawał się uosabiać fałsz i nikczemność.
Nieruchomy i milczący, jak tej nocy w ruderze, w chwili,