Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dużo ludzi uważa Napoleona za uzurpatora — rzekła Sybilla — dużo ludzi zawzięło się na jego zgubę, co do mnie, podziwiam go; wszystkie jego czyny są wielkie i szlachetne. Wyobraź sobie, kuzynku, ja sądziłam, że jesteś zupełnym Anglikiem, sercem i rozumem; dziś rano jeszcze mówiłam sobie, jeżeli przebyłeś kanał la Manche, to tylko jako agent Pittl.
— Nie, nie, jestem Francuzem, szczerym Francuzem; serdeczna gościnność Anglików nie mogła mi dać zapomnieć ojczyzny.
— Jednak ojciec twój gromił nas pod Quiberon.
— Ba! na co się zdało przejmować urazy rodziców!... Co do tego, jestem zdania mojego wuja...
— Nie sądź mojego ojca według słów jego, lecz z jego czynów — przerwała żywo młoda dziewczyna, z ostrzegającym ruchem ręki.
Potem ciszej dodała:
— Kuzynku Ludwiku, niech ojciec mój nigdy się nie dowie, że uprzedziłam cię, abyś się miał na baczności; miałbyś może śmierć moją na sumieniu!
— Twoją śmierć?! — szepnąłem.
— Tak, moją śmierć! — podkreśliła. — Oh! nicby go nie powstrzymało!... Zabił już moją matkę...
Aż odskoczyłem.
— Nie chcę powiedzieć, że ją zamordował — zaczęła — lecz zadawał jej tortury moralne, karmił zniewagami, niegodnie się z nią obchodził. Biedna kobieta!... Rozumiesz teraz moje z nim postępowanie.
Tak, rozumiałem straszną boleść, ciążącą od lat wielu w sercu młodej dziewczyny, rozumiałem urazy, które nazbierały się w niej i które w tej chwili krwią zabarwiały jej policzki i zapaliły ognie w przepięknych oczach.
Lecz jednocześnie nabierałem pewności, że pod delikatną powłoką posiada wolę niezłomną.