tego zaproszenia? Obawiałaś się pani mojej obecności?.. Czy naprawdę boisz się, abym nie chciał wam szkodzić, kuzynko?
Sybilla wahała się chwilę, potem ku mojemu zdziwieniu odpowiedziała:
— Obawiam się, żeby nie chciano panu szkodzić.
— W jaki sposób? Czyżby mi niebezpieczeństwo groziło?
— Tak.
— Więc radzisz mi wyjechać z powrotem?..
— Jak można najprędzej.
— Lecz wreszcie, ktoby mi chciał szkodzić?..
Przygryzła usta, wahała się jeszcze i nagle, nie mogą się powstrzymać, rzekła:
— Ojciec mój!
— W jakim celu miałby mi szkodzić?
— Do pana należy odgadnąć...
Zaprotestowałem.
— Pani, niesłusznie go obwiniasz, zaręczam; tej nocy życie mi ocalił.
— Ach! Co się panu przytrafiło? Czy byłeś napadnięty?
Tak, przez spiskowców, których tajemnice przejąłem...
— Spiskowców! — zawołała.
— ...Byliby mnie zabili z pewnością, gdyby nie wdanie się ojca pani.
— Musi leżeć w jego interesie, żeby panu pozwolić żyć jeszcze.
I przeskakując naraz z jednej myśli na drugą:
— Mój kuzynie — rzekła — byłam z tobą szczera, a teraz ty bądź ze mną szczerym. Czy kochasz kogo?
Zaiste, moja kuzynku Sybilla była dziwną istotą!
Tak nagła zmiana w rozmowie, to pytanie ex abrupto... Czyż to nie dziwne?
Ciekawość w końcu skłoniła mnie do odpowiedzi.
— Tak, kuzynko, kocham śliczną młodą panienkę, pannę Eugenię de Choiseul, siostrzenicę nieboszczyka księcia.
Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/58
Ta strona została przepisana.