Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zaczynający się w niskich tonach i naraz zmieniający się w długi jęk, przenikliwy, ostry...
— Pies!.. Przekleństwo, odkryto nas!..
Lesage pobiegł do komina, zabrał wszystkie papiery i rzucił je w ogień. Toussac uchwycił siekierę.
Stary odepchnął kupę sieci rybackich i uchylił drzwi ukryte w ścianie.
— Prędzej, wejdź tu! — rzekł do mnie cicho.
Wsunąłem się do skrytki.




V.
Prawo.

Szafa, do której wszedłem, była niska i wąska; całą wyższą jej część zastawiono okrągłemi koszami, czyli więcierzami na homary. Po przez szpary w drzewie widziałem doskonale co się działo w pokoju i pomimo zmęczenia i wzuszeń przebytych, osłupiałem na widok, jaki się oczom moim przedstawił.
Obrońca mój, zawsze spokojny, usiadł z powrotem na skrzyni. Nogi skrzyżował, ręce opuścił na kolana i kiwał się obojętny z tyłu na przód; lecz zauważyłem u niego tyk nerwowy, którego dotąd nie widziałem. Było ta granie szczęk aż do skroni.
Obok niego Lesage trząsł się, z twarzą pokrytą śmiertelnym potem. Od czasu do czasu próbował otrząsnąć się ze strachu, lecz zaraz napowrót opadał z sił i nogi się pod nim uginały.
Co do Toussaca, ten był wspaniały. Wysoka jego postać odrzynała się na krwawem tle płomienia. Z siekierą w ręce, z głową w tył odrzuconą, wyglądał jak atleta gotów do walki.
Ponieważ zbliżyło się szczekanie psa, przeszedł przez izbę i drzwi otworzył.