Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A więc dobrze, prawda? — rzekł młody człowiek, biorąc kapelusz.
Wyszedł szybko, zamknął drzwi za sobą i usłyszałem odgłos jego kroków, oddalających się wśród wycia burzy.
Zostałem sam, cała rudera do mnie należała... nakoniec wydrę jej tajemnicę!...
Wziąłem książkę pozostawioną na stole: była to „Ustawa społeczna“ Jana Jakóba Rousseau. Doskonała literatura, co prawda, lecz nie spodziewałem się znaleźć jej w rękach człowieka, który kupował cukier i kawę od nędznych przemytników. U góry, na pierwszej stronicy nakreślone: „Łucjan Lesage“ — a pod spodem kobiecym charakterem: „Łucjanowi od Sybilii“.
A więc mój zagadkowy towarzysz nazywał się Lesage.
Nie długo się zatrzymałem nad tem pierwszem odkryciem.
Przekonawszy się, że żadnego szelestu nie ma koło chaty, oprócz jęku burzy, skoczyłem do komina i wdrapałem się na trzon kamienny tak, jak widziałem, że zrobił mój poprzednik.
Komin, jak wszystkie na fermach, bardzo obszerny, można było z nim stać swobodnie, dym nawet nie przeszkadzał.
Przy jasnem świetle ogniska zobaczyłem odrazu brak cegły w murze pod kapą; a w tem wydrążeniu mały pakiet, owinięty żółtą materją i owiązany białą wstążką! Wziąłem go i rozwiązałem szybko. Znalazłem kilka listów i arkusz papieru złożony we czworo.
Przeraziły mnie podpisy na listach. Wszystkie zredagowane w stylu republikańskim i adresowane do „obywatela Talleyrand“, „obywatela Fouché“, „obywatela Soult“, „obywatela Macdonald“, „obywatela Berthier“, wreszcie do wszystkich dostojników armji i dyplomacji, filarów nowego cesarstwa.