Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wchodzącego Toussac’a, drugi, skoro poczuł szerokie ręce kolosa wijące się około szyji.
Sparaliżowany strachem, nie mógł wstać z krzesła, ani się poruszyć. Siedział martwy, z piórem w ręce, przed listem niedokończonym. Przy nim stał Toussac z rękami na piersiach skrzyżowanemi.
— Spóźniliście się, panowie — rzekł — dług mój już spłacony.
— Poddaj się, Toussac — rozkazał Savary.
Herkules odsłonił piersi kosmate i rzekł:
— Strzelajcie... Ależ strzelajcie, tchórze przeklęci!
A że nie poruszyliśmy się nawet:
— Ah! myślicie, że się poddam?.. A więc pobawimy się trochę...
Ujął duże krzesło rzeźbione, okręcił niem w powietrzu nad głową, ażeby cisnąć je na nas. Wszyscy trzej wystrzeliliśma razem z pistoletów.
Krzesło upadło na róg stołu i rozleciało się w kawałki.
Toussac zachwiał się, oczy mgłą mu zaszły, z czterech ran krew tryskała... Lecz jeszcze z nim nie skończyliśmy.
Dzikim ruchem skoczył on do Savary’ego, przewrócił go na ziemię i oparł straszny swój wielki palec pod jego brodą.
Gérard i ja rzuciliśmy się i rozpoczęliśmy z nim rozpaczliwą walkę. Byliśmy jednak silni, lecz Toussac był silniejszy od nas trzech razem wziętych.
Uczepiliśmy się olbrzyma, jak psy czepiają się dzika.
Upływ krwi osłabiał go jednak; mniej silnie się opierał. Czerwona piana wystąpiła mu na usta. Ostatnim wysiłkiem stanął prosto na nogi, potem z głuchem „ha!“ osunął się na kolana...
Sztywny już osunął nam się z rąk i rozciągnął na ziemi; usta miał otwarte, ręce skrzyżowane, długą brodę zwichrzoną.
Staliśmy chwilę pochyleni nad nim, obawiając się ostatniego zerwania. Lecz się nie poruszył...