Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie zapomnij pan pistoletów! — krzyknął — mamy do czynienia z dzielnym osobnikiem... Koń będzie do pańskiego rozporządzenia.
Słońce krwawo zachodziło, wzgórza zakrywała do połowy mgła fjoletowa, kiedy dochodziłem do okopów obozowych.
Szukałem Savary’ego i Gérard’a... nie było nikogo...
— To dziwne!.. — pomyślałem. — Czy odłożono na później wyprawę, lub Toussac nas uprzedził?..
Naraz ujrzałem mężczyznę ubranego jak bogaty fermer, w obszerny surdut z niebieskiego sukna, z mosiężnymi guzikami Podciągał właśnie popręgi na wspaniałym karym rumaku.
Dalej trochę, młody masztalerz trzymał dwa konie cięższej budowy i pospolitszej maści. Przypatrywałem się obydwom wierzchowcom... Czy jeden z nich był tym, na którym jechałem z Grosbois de Boulogne nazajutrz po mojem dostaniu się na ląd stały?.. Ależ tak! W tej samej chwili masztalerz się uśmiechnął, a fermer zbliżył się do mnie. Poznałem Gérard’a i Savary’ego.
— Sądzę, że możemy wyruszyć — rzekł generał — za chwilę będzie zapóźno... Zgarb-no się trochę, Gérard; wielki jesteś jak maszt okrętowy... A teraz, spieszmy się!..
Czem dalej zachodzi się w lata, z tem większą przyjemnością wywołuje się odlegle wspomnienia.
Wrażenia owego czasu dalekiego na każdym zakręcie drogi odżywają razem z uciechami i smutkami, jakie im towarzyszyły. Widzę siebie galopującego pomiędzy Savarym i Gérardem po dzodze, na którą zmrok zapadł.
W oddaleniu z ponad sinego morza powstawała powoli mgła, zamieniająca się wyżej w chmury.
Nie wiem dlaczego, jadąc, zacząłem myśleć o Anglji.
Najpierw stanął mi przed oczyma duszy Ashford, jego ciche ulice, ceglane domy ze szpiczastemi dachami, mały ko-