Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— .... A pan?
— Jestem Józef Chernier.
— Tak, tak. Widziałem ostatnią puna tragedję... obrzydliwa. Napisałeś także parę poezji, prawda?
— Tak, najjaśniejszy panie. Pozwoliłeś, żebym ofiarował jeden tom waszej cesarskiej mości.
— Bardzo być może. Tylko, że ich nie czytałem, więc nie mogę powiedzieć, co o nich myślę... Szkoda, że nie mamy, już poetów we Francji, wypadki z mojego panowania mogłyby dać natchnienie takiemu Homerowi lub Wirgiljuszowi!.. Mam możność stworzenia królestw, ale nie pisarzy... Kióry jest największy poeta francuski, podług pana.
— Racine, najjaśniejszy panie.
— Głupi pan jesteś! Corneille stoi daleko wyżej od Racine’a. Nie wiem, co to jest rym, średniówka, półwiersz i wszystkie temu podobne głupstwa, ale co rozumiem, to ducha filozoficznego, panującego nad całem dziełem i dlatego stawię Corneille’a po nad Racine’a. Gdyby żył obecnie, zrobiłbym go moim ministrem... Co w nim podziwiam, to znajomość serca ludzkiego, głębokość uczucia... Piszesz pan cokolwiek obecnie?
— Piszę tragedję o Henryku IV, najjaśniejszy panie.
— Źle robisz, mój panie. Nie pozwolę jej wystawić, nie chcę polityki w teatrze... Napisz pan lepiej sztukę a Aleksandze Macedońskim...
I zwróciwszy się plecami do Chenier’a:
— Kto pan jesteś? — rzekł do mężczyzny czarno ubranego, z którym już mówił.
— Najjaśniejszy panie, zawsze Gretry, muzyk — rzekł spokojnie ten ostatni.
Cesarz przygryzł usta i poszedł dalej.
Skierował się do grupy dam, które cofnęły się ku wejściu do jednego z salonów gry.
— No, cóż, pani — rzekł do pierwszej — lepiej się