Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wyglądu, pomimo prześlicznych oczu podłużnych, w ślicznej oprawie, jak oczy gazeli.
Dama w aksamitnym płaszczu trzymała na wstążce bardzo ładnego małego fox-teriera.
— Nie powinnyśmy były przyprowadzać Fortuny — rzekła głosem bardzo harmonijnym, oddając psa mamelukowi; cesarz psów nie lubi, a kiedy pomimo zakazu dostałyśmy się do głównej kwatery, szanujmyż przynajmniej jego upodobania. Ach! dobry wieczór, panie de Talleyrand! Pani de Remusat i ja spacerowałyśmy powozem po południu wzdłuż wybrzeża, a przejeżdżając koło obozu, wstąpiłyśmy dla dowiedzenia się, czy cesarz będzie dziś wieczorem w Pont-de-Briques.
— Jego cesarska mość był tu jeszcze przed minutą — rzekł pan de Talleyrand z ukłonem.
— Wydaję bal dziś wieczorem — mówiła cesarzowa — bal, jaki może być w takiej wiosce jak Pont-de-Briques; cesarz obiecał, że choć raz porzuci swoje zajęcia i zaszczyci go swoją obecnością. Proszę cię, panie de Talleyrand, wyperswaduj mu, żeby mniej pracował!.. Prawda, ma on żelazną wytrzymałość, lecz ciągle tak być nie może... Ataki nerwowe coraz częściej się powtarzają. Chce sam wszystko robić, to bardzo pięknie, zgadzam się, lecz to przechodzi siły ludzkie. To też, jestem pewna, że nawet w tej chwili... Ale, ale, panie de Talleyrad, nie powiedziałeś mi jeszcze, gdzie on jest?...
— Ależ... oczekujemy go, wasza cesarska mość... tak... oczekujemy co chwila.
— Więc w takim razie i ja zaczekam.
Cesarzowa usiadła i zwracając się w stronę, gdzie nieszczęśliwy sekretarz pisał z grzbietem pochylonym:
— Ah! kochany panie de Méneval — zawołała — żałuję cię bardzo, że musisz być ciągle pomiędzy temi papierami! Cesarz niepocieszony po stracie pana de Bourienne.