Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To jest amazonka cesarzowej, najjaśniejszy panie.
— Podłużysz trochę staniki.
Napoleon miał pomysły szczęśliwe, tyczące ubrań kobiecych.
— Te djabelskie mody są jedyną rzeczą, której nie mogę zreformować! To też Duchesne, krawiec mój, skrócił na palce poły mojego ubrania. Krzyczałem, gniewałem się, nie ustąpiło bydlę. Sądzę, że byłby się oparł wszystkim armiom lądowym i morskim!...
Wziął drugą lalkę w ubraniu zielonem z galonami.
— Co to za kostjum?
— Wielkiego łowczego, najjaśniejszy panie.
— A zatem twój, Berthier. A ten czerwony?
— Wielkiego kanclerza.
— A fioletowy?
— Wielkiego szambelana.
Cesarz bawił się temi figurkami, jak dziecko nową zabawką.
Przesuwał po stole, grupował, w końcu powrzucał do kosza.
— Bardzo dobre, Isabey — rzekł — zadowolony jestem z ciebie i z David’a także. Możesz przedstawić wykaz kosztów. Ah! powiedzże Lenormand, jeżeli ośmieli się przedstawić mi rachunek taki jak ostatni, wyślę ją, żeby przepędziła kilka miesięcy w Vincennes... Powiedz sam, panie de Laval, czy to rozsądnie wydawać 25.000 franków na jedną suknię, choćby to nawet było dla panny Eugenji de Choiseul?...
Oniemiały ze zdziwienia, nie znajdowałem odpowiedzi.
Wiedział zatem o mojej miłości dla panny de Choiseul...
Ależ ten człowiek był chyba czarownikiem!...
Cesarz uśmiechnął się, twarz jego przybrała wyraz filuterny, jaki miewał w chwilach dobrego humoru. Oczy miewał wtedy ciemno-błękitne, podczas kiedy w silnem zamyśle-