Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I że jesz prędzej, najjaśniejszy panie, niż którykolwiek francus — dodała osobistość o szerokiej i dobrej twarzy, rozmawiająca z marszałkiem Berthier.
— Ach! ten mi nigdy nic nie daruje! Bo widzisz, panie de Laval, doktór gniewa się bardzo: nie może przebaczyć że raz mu powiedziałem, iż wolę umrzeć z mojej choroby, niż od jego lekartw. Jeżeli jem szybko, to wina moich zajęć. Ale, ale, Constant, czy to godzina obiadowa?
— Czwarta godzina, najjaśniejszy panie.
A więc podawaj prędzej.
— Tak, najjaśniejszy panie, lecz pan Isabey czeka tam ze swemi lalkami.
— Zatem wprowadź go zaraz.
Isabey wszedł. Wydawał się zmęczony, jak po długiej podróży. Buty i ubranie pokryte miał kurzem. Pod pachą trzymał duży kosz pleciony.
— Dwa dni czekam już na ciebie, Isabey — rzekł cesarz ostro.
— Najjaśniejszy panie, kurjer wczoraj dopiero przybył; natychmiast udałem się w drogę...
— Przywiozłeś modele?
— Tak, najjaśniejszy panie.
— Rozłóż je na stole.
Nie mogłem wstrzymać się od śmiechu, kiedy Isabey, po utworzeniu koszyka, wyjął całą kolekcję lalek wysokich na stopę i wspaniale ubranych w aksamity, jedwabie gronostaje i koronki.
Ale gdy były już wszystkie wyjęte, odgadłem, że cesarz ze swoją nemietnością szczegółów, chciał osądzić, jakie wrażenie zrobi dwór jego, skoro dygnitarze przywdzieją wspaniałe kostjumy, jakie im przeznaczył.
— Co to jest? — zapytał, unosząc w górę lalkę ubraną w amazonkę amarantową, a na głowie w toczku z białemi piórami.