Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 66 —

— Jeżeli pan życzy sobie, odwiozę pana swym powozem do domu? — ofiarował się stary Kuningam.
— O, nie! dziękuje panu; gdy już tu jestem, chciałbym sprawdzić jednę rzecz, tembardziej, że to nie trudne do spełnienia.
— Cóż to takiego?
— Uważa pan, zdaje mi się to bardzo możebnem, że ów nieszczęsny Wiliam zjawił się już po tem, jak ów zbrodzień tu gościł. Wszak pan jest przekonany, że chociaż drzwi były wyłamane, złodziej nie wchodził do mieszkania?
— Mnie się zdaje, że to nie ulega wątpliwości, — rzekł mister Kuningam. — Przecież syn mój Alek jeszcze nie spał i słyszał by chyba.
— A gdzie był pański syn?
— Byłem w swoim pokoju.
— Które to okno?
— Ostatnie na lewo — tuż obok pokoju ojca.
— Prawdopodobnie światło się paliło u obydwóch panów?
— Naturalnie.
— Otóż dziwi mnie to niezmiernie, — rzekł Holms uśmiechając się, — że złodziej, w dodatku złodziej tak doświadczony, ważył się wyłamywać zamek, widząc, że jeszcze światła nie zgaszone.