Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 60 —

złoczyńcy. Z sensu można się tu domyślać jakiegoś wezwania na schadzkę.
Holms wziął ów świstek do ręki i odczytał uważnie następujące słowa: trzy kwadranse na dwunastą dowiesz się, co może być.
— Jeżeli przypuścimy, że to wezwanie na schadzkę, — mówił dalej inspektor, — to wyniknie, że Wiliam Kirwan, chociaż cieszący się opinią uczciwego człowieka, był w spółce ze złodziejem. Być może, że zeszli się w umówionem miejscu, razem wyłamali drzwi, a potem o coś się poróżnili.
— Bardzo ciekawy jest ten strzępek, — zauważył Holms, badając go z największą uwagą. — Rzecz bardziej powikłana, niźli przypuszczałem.
Pochylił głowę na dłonie, a inspektor patrzał na niego z uśmiechem, rad, że wypadek ten podziałał na znakomitość londyńską tak zastanawiająco.
— Ostatnie pańskie przypuszczenie, rzekł Holms po dłuższem milczeniu, — co do wspólnictwa stangreta ze złodziejem, bardzo prawdopodobne, chociaż z drugiej strony to pismo... I znowu się zadumał.
Gdy uniósł głowę po chwili, spostrzegłem zdziwiony, że oczy jego rozbłysły, policzki zarumieniły się, jak to bywało nieraz przed chorobą. Porwał się na nogi z całą dawną energią.