Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 46 —

Rozpytałem panią Straker o to ubranie, rzecz prosta, tak, że nie mogła się niczego domyślić — i przekonawszy się, że sukni tej nigdy nie widziała, byłem już zgoła na tropie: pozostało tylko zanotować sobie adres krawcowej, pokazać jej fotografię Strakera — i mityczny Deboszure zostanie wyświetlony.
— Potem wszystko już było jasnem. Straker zaprowadził konia do jaru, zkąd światło świecy było niewidzialnem. Simpson, uciekając przed psami, zgubił krawat. Straker, prowadząc konia, natrafił na krawat i podniósł go; miał może zamiar przewiązać nim nogę konia i w tym celu trzymał go w ręku. Doszedłszy do jaru, zaszedł z tyłu konia i zapalił światło. Koń, przestraszony raptownym blaskiem, przeczuwając zarazem, że coś złego się święci, wierzgnął nogą i stalową podkową utrafił w skroń Strakera. Ów, nim zabrał się do konia, nie bacząc na deszcz, zdjął surdut, by poręczniej mu było przy robocie. Gdy upadał od uderzenia kopyta, trzymał lancet w dłoni; upadł tak szczególnie, że lancet wbił mu się w biodro; był jeszcze tyle przytomny, że cofnął lancet od rany i tym sposobem zamaskował ten czyn własnoręczny, choć wypadkowy. Wszak jasne to wszystko?
— Ja sądzę! — zawołał pułkownik.
— Tak jasne, jak byś pan był naocznym świadkiem!