Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 44 —

nie szczekał zupełnie, byli by się bowiem pobudzili chłopcy na strychu. Widocznie tedy, że ów gość nocny był psu dobrze znany.
— Byłem tedy przekonany, że Dżon Straker chodził w nocy do stajni i że wyprowadził konia. Lecz w jakim celu? Cel był widocznie nie bardzo zaszczytny, bo pocóż by miał usypiać własnego sługę. Mimo to nie mogłem się dobić ładu. Zdarza się nieraz, że berajterowie zarabiają ogromne sumy, stawiając przeciw własnym koniom, a to przy pomocy swych ajentów, sami zaś czuwają wtedy nad tem, żeby koń ich nie wziął nagrody. Czasami do tych sprawek przypuszcza się dżokieja. Czasami znowu używa się środków bardziej pewnych i — delikatnych. Co było w tym razie? Miałem nadzieję, że zawartość kieszeni naprowadzi mnie na ślad.
— Tak się stało w istocie. Pamiętacie panowie zapewne, jaki to dziwny nóż znajdował się w ręce zabitego. Nóż ten najoczywiściej nie był użyty do obrony. Nóż taki, jak oświadczył nam doktór Watson, służy do bardzo subtelnych i bardzo trudnych operacyj na ciele. W noc tę miał właśnie spełnić takie zadanie. Wiadomo zapewne panu, panie pułkowniku, z praktyki gospodarskiej, że na nodze końskiej w pewnem miejscu pod pęciną można zrobić drobniutkie cięcie, od którego po krótkim czasie nie zostanie najmniejszego śladu. Po upływie atoli pe-