Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 35 —

— Przypuszczam, że teraz tem się zajmiesz gorliwie.
— Mylisz się, dzisiaj wracamy do Londynu.
Byłem wprost przerażony słowami mego druha. Bawimy zaledwie od paru godzin w Dewonszure, śledztwo tak świetnie rozpoczęte i naraz — cofa się od dalszej pracy, chce wracać: tego-m nie mógł pojąć zupełnie. Aż do samego domu berajtera nie mogłem wydobyć z niego ani słowa wyjaśnienia. Pułkownik i inspektor czekali już na nas w salonie.
— Ja i mój przyjaciel wracamy wieczornym pociągiem do Londynu, — rzekł Holms. — Nałykaliśmy się do syta pięknego powietrza tutejszego!
Inspektor otworzył szeroko oczy, pułkownik uśmiechnął się szyderczo.
— Więc pan nie ma nadziei na wykrycie zabójcy, — zapytał.
Holms wzruszył ramionami.
— Wiadomo, kłopotu będzie nie mało, zanim się wykryje, — rzekł dosyć niedbale, — mam atoli nadzieję, że koń pański będzie się ścigał we wtorek — i dla tego proszę pana o przygotowanie odpowiedniego dżokieja. A propos, czy mogę prosić pana o fotografię Dżona Strakera?
Inspektor wyjął fotografię ze swej kieszeni i podał ją Holmsowi.
— Kochany panie Gregori! uprzedzasz pan