Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 30 —

Odtworzyliśmy sobie w wyobraźni, co mogło nastąpić, i postępowaliśmy podług jej wytworu; okazało się ostatecznie, żeśmy nie chybili. A teraz chodźmy dalej!
Przeszliśmy tę część błotnistą i wyszliśmy na suchy teren; potem jeszcze ćwierć mili, znowu błoto i znowu te same ślady. Potem na przestrzeni pół mili zginęły, aż ukazały się znowu koło samego Kopltawnu. Holms pierwszy je zauważył i wskazał tryumfująco. Tuż koło śladów końskich były drugie — ludzkie.
— Ależ tu nie tylko końskie ślady, — wykrzyknąłem.
— Ma się rozumieć. Przedtem atoli były tylko końskie. Aha! a to co?
Ślady podwójne naraz się urwały — a opodal znowu się znaczyły w kierunku do Kings Pajlendu. Holms i ja zawróciliśmy. Holms miał oczy utkwione w te ślady, ja atoli spojrzałem nieco na stronę i ku wielkiemu memu zdziwieniu zauważyłem, że te same ślady znów się zwracały, idąc w poprzednim kierunku.
— Dzięki stokrotne, Watsonie, — rzekł Holms, gdym zwrócił mu na to uwagę, — oszczędziłeś nam kawał spaceru bezcelowego; teraz i my śmiało możemy zawrócić.
Nie długo nam wypadło dybać temi śladami. Kończyły się na drodze asfaltowej przed wrotami stajni kepltawńskiej. Gdyśmy się zbliżyli ku stajni, wyskoczył ku nam groom i krzyknął: