Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 29 —

cyganie nie mogli go uprowadzić? Bowiem ci ludzie przy popłochu najmniejszym uciekają wraz z obozem, byle nie mieć zatargów z policyą. Nie mogli liczyć na to, że konia sprzedadzą. Ryzykowali by nazbyt wiele i nicby nie zyskali. Wszak tak?
— Gdzież on tedy?
— Powiedziałem ci już, że musiał lub powrócić do Kings Pajlendu lub uciec do Kepltawnu. W Kings Pajlendzie go niema, jest zatem w Kepltawnie. Zawierzmy tej hypotezie i obaczmy, dokąd nas zawiedzie. Ta część błota, jak mówił inspektor, jest sucha i twarda. W kierunku jednak do Kepltawnu pochyla się znacznie i ztąd nawet widać, że jest tam wielkie wgłębienie, które w poniedziałek wieczorem musiało być napełnione wodą. Jeżeli nasze przypuszczenie jest słuszne i koń tędy uciekał, to winniśmy znaleść tam jego ślady.
Szliśmy dosyć szybko i właśnie zbliżyliśmy się do wgłębienia, o którem była mowa. Z polecenia Holmsa udałem się naprawo, on zaś poszedł na lewo; nie uszedłem jednak jeszcze stu kroków, jak usłyszałem, że woła na mnie, a obejrzawszy się, ujrzałem, że macha na mnie ręką przywołując. Na ziemi wilgotnej był wyraźny ślad koński, a przyłożona podkowa pasowała w zupełności.
— Niech żyje wyobraźnia! — wykrzyknął Holms. — To jedno, czego brak Gegori’emur.