Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 137 –

na celu jedynie rabunek, uskutecznili by go niechybnie. Przytem z oczu Blessingtona odczytuję, że drży o swoję skórę. Było by rzeczą nieprawdopodobną, gdyby ów człowiek miał takich dwóch wrogów i nic o tem nie wiedział. Dla tego utrzymuję napewno, że wie, kto byli ci dwaj panowie, i że ukrywa to z powodu jakichś sprawek. Przypuszczam, że jutro będzie wymowniejszy.
— A czy nie przypuszczasz jeszcze jednego? Czy nie może tak być, że cała ta historya z chorym Rosyaninem i jego synem wymyślona przez doktora Travellana, który sam dla jakichś celów bawił w pokoju Blessingtona?
Przy blasku latarni spostrzegłem, że Holms uśmiechnął się pobłażliwie na to zapytanie.
— Mój drogi! — rzekł. — Z obowiązku myśl ta powstała najpierwej w mej głowie, wkrótce jednak przekonałem się o prawdziwości słów doktora. Młodzieniec ów pozostawił ślady zarazem i na dywanie, i na wschodach, tak że nie potrzebowałem wcale, żeby mi je pokazywano w pokoju. Ślady te są od butów z wązkiemi nosami, podczas gdy Blessington nosi buty z szerszemi nosami, buty zaś doktora o dobry cal dłuższe, tak że co do tego nie może być żadnych wątpliwości. Nie wiem, czy uda nam się dzisiaj wyspać porządnie, bowiem zdaje mi się, że jutro od rana stanie się coś na Brook Street.