Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 135 –

— A czy ja wiem! — odrzekł Blessington wzburzony.
— Chcesz pan powiedzieć, że nie znasz racyi, dla której pana niepokoją?
— Oto proszę, niech panowie wejdą, — i z temi słowy wprowadził nas do swej sypialni, wielkiego i ładnie umeblowanego pokoju.
— Widzicie panowie? o tu! — rzekł, pokazując wielki czarny kufer w nogach łóżka. — Nigdy nie byłem tak bardzo bogaty, mister Holms, — może to zaświadczyć sam doktór Travellan, — lecz zarazem nigdy nie ufałem bankom. Wszystko, co mam, wyznaję to panom, mieści się w tym oto kufrze; zrozumiecie więc panowie, czem jest dla mnie przeświadczenie, że obcy człowiek podczas mej nieobecności zakradał się do pokoju!
Holms spojrzał pytająco w twarz Blessingtona i pokiwał głową.
— Radzę panu nie starać się wyprowadzać mnie w pole, — rzekł.
— Przecie panu wszystko powiedziałem.
Holms z miną niezadowoloną wykręcił się na obcasach.
— Dobrej nocy, doktorze, — rzekł.
— Jakto? nie udzieli mi pan żadnej rady? — zapytał Blessington, a głos jego zadrgał rozpacznie.
— Jednej mogę udzielić panu rady, a tą jest: mówić prawdę.