Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 111 –

— Trzeba telegrafować do Mawsona.
— W soboty zamykają o 12-ej.
— Nic nie szkodzi. Może będzie tam jaki woźny lub służący.
— Naturalnie! przecie musi być dyżurujący: toć mają kosztowności w skarbcu.
— A wiec tak! zatelegrafujemy do nich z zapytaniem, czy wszystko w porządku i czy służy u nich urzędnik z takiem, jak pańskie, nazwiskiem. Wszystko to bardzo oczywiste, ale oto, czego nie pojmuję, że jeden z tych łotrów, obaczywszy nas, poszedł i powiesił się.
— Gazeta! — wykrztusił naraz ktoś za nami. Był to Pinner, który odzyskał przytomność, uniósł się i siadł, zataczając dokoła błędnemi jeszcze oczyma i obmacując rękoma swą szyję.
— Gazeta! Ależ naturalnie, że gazeta, — zawołał Holms, — toż-em idyota! Zapomniałem całkiem o gazecie, a przecie w niej najpierw szukać wypadało przyczyn tego kroku.
Porwał gazetę ze stołu — i krzyk mimowolny wyrwał mu się z piersi.
— Patrz no, patrz no, Watsonie! Wieczorne wydanie „Evening Standart“. Wszystko, czego nam potrzeba. Czytaj. „Zbrodnia w Citi. Zabójstwo u Mawsona i Williamsa. Usiłowanie grabieży; ujęcie zbrodniarza“. Bądź łaskaw, Watsonie, przeczytaj to nam głośno.