Strona:PL Doyle - Mumia zmartwychwstała.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szyłby sią, gdyby się o tem dowiedział. Ma on urazę do Nortona, a o ile go znam, nie jest on człowiekiem, któryby zapominał o urazach. Słuchajno drogi kolego, co to za myśl przyszła ci nagle do głowy?...
— Żadna, odrzucił krótko Smith.
Podskoczył jednak na krześle, a twarz jego miała taki wyraz, jakgdyby nagle mózg jego nawiedziła jakaś nieprzyjemna myśl.
— Możnaby sądzić, że w tem, co powiedziałem coś cię uderzyło. Ale, ale, podobno zawarłeś bliższą znajomość z Bellinghamem. Wspominał mi o tem Monkhouse Lee.
— Tak jest, znam go trochę. Odwiedził mnie tu raz czy dwa razy.
— No, jesteś już dość starym, aby sam uważać na siebie, bo co do mnie to nie uważam tego pana za człowieka pewnego, chociaż przyznaję, że ma wielkie zdolności. Przekonasz się o tem zresztą wkrótce sam. Dowidzenia kolego. Rozgrywam jutro zawody z Mullinsem o puchar wicekanclerza. Początek zawodów o godzinie 8-mej. Pamiętaj, przyjdź!...
Smith odłożył swą fajkę i powrócił do książek, ale przy najlepszej woli nie mógł skoncentrować uwagi przy pracy, której zawsze oddawał się z takim zapałem.
Myśl jego powracała ciągle do człowieka, który mieszkał tuż pod nim i do tajemnicy czającej się w jego mieszkaniu. Myślał o napadzie, którego ofiarą padł Norton i o nienawiści, jaką miał Bellingham żywić do Nortona.
Dwa te fakty łączyły się w jego umyśle jak gdyby istniało pomiędzy nimi jakieś tajemnicze wiązadło. A jednak podejrzenie było tak niejasne, tak fantastyczne, że nie śmiał go prawie sam przed sobą wypowiedzieć.
— Niech go djabli wezmą — wykrzyknął Smith, rzucając swój podręcznik patologji na podłogę. — Zepsuł mi całą noc pracy, a to już wystarczający