Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— O, Boże! — zakrzyknął — a to co się panu stało w lewe oko?
Chodziło o sińca z rąk Anastazji.
Monthomeri roześmiał się.
— Ach, to głupstwo, sir!
— Ale i na brodzie ma pan sińca — ciągnął doktór do reszty rozstrojony — to okropne. Pan — że tak powiem — jesteś moim przedstawicielem i pozwalasz sobie spacerować po mieście z taką twarzą... Gdzież to pana... tak poturbowano?
— Wszak pan wie o tem, sir, że dzisiaj w Krocksley odbywała się walka na pięści?
— Czy to możliwe, aby pan znajdował się tam razem z tym ordynarnym tłumem?
— Tak, sir, nawet brałem w tej walce pewien udział.
— I któż to pana tak zeszpecił?
— Jeden z zapaśników.
— Kto mianowicie?
— Mistrz z Krocksley.
— O, Boże... Pan go zaczepił napewno?
— Mówiąc otwarcie, zaczepiłem go troszeczkę.
— Ha, mister Monthomeri — zaczął wyniośle doktór — zmuszony jestem, oświadczyć panu, że mój zakład utrzymuje ścisły kontakt — że tak powiem — kontakt organiczny, z najbardziej postępowymi czynnikami w naszem niewielkiem spo-