Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

silniejszy i okrutnie wali. Niech się tylko dobierze do tego młokosa, to poskacze on, jak na nitce.
Szermierze spotkali się znowu. Obadwaj mieli twarze wilgotne. Monthomeri zaczął szybko nacierać i udało mu się uderzyć przeciwnika prosto w czoło. Zwolennicy Wilsona poruszyli się i klasnęli w dłonie, ale Wilson krzyknął w ich stronę z oburzeniem:
— Milczeć! Do porządku!
Monthomeri uniknął uderzenia, jako odwetu i zadał przeciwnikowi nowy cios lewą ręką. Wśród publiczności rozległy się znowu oklaski. Zgorszony sędzia wstał.
— Gentlemani! — rzekł — proszę powstrzymać się od takich wybryków, dopóki trwa walka!
— Poucz ich pan! Poucz! — warknął Mistrz.
— Proszę nie rozmawiać, ale zająć się sobą! — rzucił stanowczo Steplton.
Monthomeri znalazł odpowiedni moment i uderzył przeciwnika prosto w usta. Mistrz potoczył się do swego kąta, podobny do rozjuszonego niedźwiedzia. Starcie skończyło się dla niego niepochlebnie.
— Kto stawia siedem na jeden? — zawołał restaurator Purwis, — ja przyjmę sześć na jeden.
Nikt nie odpowiedział.