Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nymi wzgórzami, poszarpanymi i zeszpeconymi przez poszukiwaczy węgla i żelaza. Wogóle cała miejscowość we wszystkich kierunkach była zrujnowana. Olbrzymie sterty śmieci i góry całe zuzli świadczyły o tem, że wszędzie grunt był przekopany przez ludzi. Tutaj droga skręcała do wielkiego rozwalonego w połowie budynku bez dachu. W oknach pozbawionych ram widać było światło.
— Jest to stara fabryka Arrosmitha; walka tu się odbędzie — rzekł Wilson.
I spojrzawszy z niepokojem na Monthomeri, zapytał:
— No, jakże się pan czuje?
— Dziękuję, lepiej nie czułem się nigdy jeszcze — odpowiedział Monthomeri.
— Doprawdy zazdroszczę pańskim nerwom! — zawołał Wilson, który zapewne sam był rozstrojony. — Nie przesądzam wyników, ale widzę, że czyn pana będzie chwalebny. Spójrz pan na ten budynek po prawej ręce — to biuro. Myśmy zajęli je na przebieranie się i ważenie.
Powóz zatrzymał się u stóp wzgórza wśród ogólnych okrzyków, Wzdłuż całej drogi ustawił się już szereg powozów, pode drzwiami rozwalonej fabryki było tłocznie i gwarno. Ceny miejsc według olbrzymiego afisza, wynosiły od 1 do 5 szylingów. Psy wpuszczano za pół ceny. Dochód po