Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wydał mi się jakoś znajomym. Był to lejek z czarnej skóry. Z niesłychanym potwornym zapałem niegodziwiec włożył ten lejek...
Nie mogłem jednak wytrzymać dłużej. Włosy mi się najeżyły ze zgrozy. Zacząłem wić się, walczyć aż nareszcie zerwałem przemocą dławiące mnie pęta snu. Z przeraźliwym krzykiem powróciłem do swego trybu życia...
Po ocknięciu się spostrzegłem, że leżę na otomanie w olbrzymiej bibljotece D’Acre,a, drżąc cały. Przez okno sączył swe tajemnicze światło księżyc i kładł na przeciwległej ścianie dziwaczne ciemno-srebrzyste pasma. Och, jak przyjemną, jak rozkoszną była świadomość mego powrotu do XIX wieku. Byleby dalej, byleby dalej od tych podziemi średniowiecza, na świeże powietrze, do ludzi, do ludzi, których serca biją naprawdę po ludzku! Siedziałem na posłaniu, drżąc na całem ciele przerażony i dziękując Bogu, że wybawił mnie z tak strasznego koszmaru.
I tylko pomyśleć, że podobne rzeczy odbywały się, że mogły się odbywać. Dlaczego Bóg nie karał śmiercią złoczyńców, pastwiących się z takiem okrucieństwem na swych bliźnich?! I jakiż to sen miałem? Czy była to tylko fantazja, czy też widziana przezemnie scena rozegrała się