Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

średniego wzrostu blondyna o niezwykłych jasno-niebieskich oczach. Były to oczy dziecka. Kobieta owa przeżyła już swą pierwszą młodość, wszelako nie uchodziła jeszcze za osobę zaawansowaną w latach. Postać jej zdradzała pełnię kształtów, dumę i pewność siebie. Twarz miała bladą, ale spokojną. Była to twarz dziwna: piękna i zarazem drapieżna. Maleńkie usta, ścięte mocno wargi, silnie rozwinięte szczęki — wszystko to świadczyło o wrodzonem okrucieństwie charakteru. Okrywała ją szata obszerna i biała. Tuż przy niej stał ksiądz wysoki i chudy; coś mówił do niej szeptem i co chwila podnosił do jej oczu krucyfiks. Kobieta odwróciła głowę od krucyfiksu i spojrzała na trzech ludzi w czarnych strojach, którzy zapewne byli jej sędziami.
Obserwowałem nadal. Mniemani sędziowie podnieśli się i zaczęli coś mówić. Słów nie słyszałem, ale bezwiednie czułem, że przemawia ten który stał pośrodku. Następnie ludzie w czarnych strojach opuścili komnatę a za nimi udało się dwuch z tekami w rękach. W tej chwili wpadło do komnaty, potrącając się gwałtownie, kilku ludzi w grubych kurtkach, z twarzami brutalnemi. Nasamprzód ściągnęli czerwone sukno, a następnie powyciągali ze wzniesienia deski. Gdy wszystko to zostało wyniesione, nagle rozsunęły