Lisi król potrafi wtedy być tak okrutnym, że bez miłosierdzia rozrywa psy na drobne kawałki.
Otóż posłuchajcie, co się stanie. Wat Danbury przypomniał sobie te opowiadania i doznał nieprzyjemnych wrażeń. Bo rzeczywiście, co innego rozmowa o lisim królu po obiedzie, przy winie i cygarach, a zgoła co innego, gdy lis-demon zjawi się nagle w ciemnym lesie i zaskoczy drogę samotnemu człowiekowi. Wat, który był przed chwilą spokojny o siebie i bezpieczny, zaczął denerwować się. Prysnęła gdzieś jego myśliwska ambicja i zajęła go tylko jedna myśl.
„Ach, dałbym już dziesięć funtów, bylebym miał przy sobie dobrego Jos Clarka“.
I gdy Wata pochłonęły tak ponure rozmyślania, nagle w pobliżu, tuż koło niego, rozległo się ogłuszające ujadanie i wycie. Nic innego, tylko psy dopędziły lisa.
— Wszak wiecie doskonale, gentlemani, co robi w takich wypadkach myśliwy. Znalazłszy się w położeniu Danburego, myśliwy winien wykonać te wszystkie czynności, które należą do łowczego, dojeżdżacza i innych. Odrazu wpada pomiędzy sforę i rozpędza ją batem, gdyż w przeciwnym razie psy poszarpią nietylko ogon, ale i skórę zwierzęcia. Wat Danbury pamiętał o tem i mo-
Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/139
Ta strona została skorygowana.