Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wieczora nie wystąpią żadne nieprzyjazne symptomaty, to wszystko przejdzie pomyślnie — ale któż odgadnie, jaki będzie koniec tego dnia? Do wieczora było jeszcze daleko, a już Wat spoglądał na zwykły przyrząd do zdejmowania obuwia ze strachem. A nuż ten przyrząd przeistoczy się nagle w potwornego pająka albo w jaką poczwarę?! Zaiste, Wat przeżywał minuty i godziny, pełne nieopisanego lęku. Wreszcie wyczerpała mu się cierpliwość i zapragnął wyjść z tego dusznego pokoju na świeże powietrze. Pocóż więc sterczy w tej dusznej atmosferze, kiedy zaledwie w odległości pół mili od jego domu Askomb urządza polowanie? A wszak jest to już obojętne, gdzie Wat Danbury doczeka się symptomatów białej gorączki: tutaj, w pokoju, czy też w polu, na koniu? Przytem bolała go głowa i musiał stanowczo zaczerpnąć świeżego powietrza.
Decyzję swą wykonał szybko. Po upływie dziesięciu minut miał już na sobie strój myśliwski, po upływie zaś następnych dziesięciu minut siedział w siodle. Pochłaniając z przyjemnością świeże powietrze, Wat wyruszył w pole na swej ulubionej klaczy Matyldzie. Zrazu osłabiony przeżyciami dnia trzymał się w siodle niepewnie, ale wkrótce wróciły mu siły. Byłby czuł się lepiej, gdyby nie ostrzegające słowa doktora co do obja-