Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

będę je uważał za pewne. Z tego powodu nie mogę wam teraz jeszcze powiedzieć wszystkiego, co myślę. Z drugiej strony, przyrzekłem, że zachowam się w stosunku do was, jak należy, a sądzę, że nie byłoby to ładnie z mojej strony pozwolić wam choćby na chwilę tracić siły na bezużyteczną robotę. Dlatego przyszedłem tu dać wam jedną radę, a rada moja zamyka się w dwuch słowach: zaniechajcie sprawy!
Mac Donald i Mr. White Mason spojrzeli zdumieni na ich słynnego kolegę.
— Pan uważa sprawę za beznadziejną — zawołał inspektor.
— Uważam waszą sprawę za beznadziejną. Uważam, że tą drogą nigdy nie dojdziecie do prawdy.
— Ale cyklista. On nie jest wymysłem. Mamy jego opis, jego walizkę, jego rower. Człowiek ten gdzieś musi być. Dlaczegóż byśmy nie mieli go schwytać.
— Tak, tak, on jest gdzieś, bezwarunkowo schwytamy go, ale nie chciałbym, abyście tracili siły w East Ham albo Liverpoolu. Jestem pewny, że krótszą drogą dojdziemy do celu.
— Pan coś ukrywasz. To nie ładnie, Mr. Holmes — Inspektor był urażony.
— Pan zna moją metodę pracy, Mr. Mac. W każdym razie ukrywać będę jak najkrócej. Pragnę tylko sprawdzić moje spostrzeżenie pod jednym względem, co się da łatwo uskutecznić, a potem kłaniam się pięknie i wracam do Londynu, pozostawiając wam do zużytkowania owoce moich poszukiwań. Nie dziwię się, że idziecie za innym śladem, gdyż w całej mojej praktyce nie przypominam sobie ciekawszego i bardziej niezwykłego zagadnienia.