Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

że Mr. Douglas był tego dnia trochę wzburzony i podniecony, gdyż niecierpliwił się i denerwował, co było rzeczą u niego niezwykłą.
Nocy tej nie położył się jeszcze spać, ale pozostał w jadalni w tyle domu, składając srebro, kiedy usłyszał gwałtowne dzwonienie. Nie słyszał wystrzału, ale nie ma w tem nic dziwnego, gdyż jadalnia i kuchnie znajdowały się w tyle domu, poza szeregiem zamkniętych drzwi i długim korytarzem. Zarządczyni wyszła ze swojego pokoju, zwabiona gwałtownem dzwonieniem. Udali się razem na front budynku. Kiedy znaleźli się u dołu schodów, ujrzał schodzącą nimi panią Douglas. Nie, nie spieszyła się, nie zdawała się szczególnie wzruszoną. W chwili, kiedy zeszła na dół, wypadł z gabinetu Mr. Barker. Zatrzymał panią Douglas i prosił, aby wróciła do siebie.
— Na miłość Boską, niech pani wróci do swojego pokoju! — zawołał. — Biedny Jack nie żyje. Nic pani mu nie pomoże. Na miłość Boską, proszę odejść!
Po krótkiej rozmowie na schodach, pani Douglas wróciła. Nie płakała. Wogóle nie wydała okrzyku. Pani Allen, zarządczyni, odprowadziła ją po schodach na górę i została przy niej w sypialni. Ames i Mr. Barker wrócili potem do gabinetu, gdzie znaleźli wszystko w tym stanie, jak widziała policja. Świeca nie była wówczas zapaloną, ale lampa paliła się. Wyjrzeli przez okno, ale noc była ciemna i nie można było nic zobaczyć ani usłyszeć. Wybiegli do sieni, gdzie Ames obrócił kołowrót, aby spuścić most zwodzony. Potem Mr. Barker poszedł dać znać o wypadku policji.
Tak brzmiały w ogólnych zarysach zeznania piwniczego.