Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Możemy to wykluczyć napewno — rzekł Mac Donald.
— I ja tak sądzę. Samobójstwo nie wchodzi w grę. A zatem popełniono morderstwo. Rozchodzi się tylko o stwierdzenie, czy popełnił je ktoś z domu, czy z poza domu.
— Dobrze, posłuchajmy argumentów.
— I w jednym i w drugim wypadku zachodzą poważne trudności, a jednak jedna z tych ewentualności zajść musiała. Przypuścimy najpierw, że jakaś osoba lub osoby z domu popełniły zbrodnię. Napadły na tego człowieka tutaj w czasie, kiedy wszędzie było cicho, ale nikt nie spał. Potem dokonały przestępstwa najdziwniejszą i najgłośniejszą bronią w świecie, jakby chcąc zawiadomić wszystkich o czynie — bronią, której nikt przedtem w domu nie widział. To nie wydaje się bardzo prawdopodobne...
— W istocie, nie wydaje się prawdopodobne.
— Otóż, wszyscy się zgadzają, że skoro wszczął się alarm, nie upłynęło minuty, a cały dom — nie tylko Mr. Cecil Barker, chociaż twierdzi, że był pierwszy, ale Ames i inni — zbiegli się na miejsce zbrodni. Czy chcecie wmówić we mnie, że przez ten czas winowajca zostawił ślady w kącie, otworzył okno, poplamił krwią futrynę, zdjął z palca trupa ślubną obrączkę i t. d. To niemożliwe.
— Ma pan słuszność — rzekł Holmes. — Zgadzam się z panem.
— A zatem musimy przyjąć hypotezę, że dokonał tego ktoś z zewnątrz. Mamy i w tym wypadku poważne trudności, ale w każdym razie nie są to niepodobieństwa. Człowiek wszedł do domu między czwartą trzydzieści i szóstą, to znaczy między zmierzchem a podniesieniem mostu. Byli tam goście, a za-