Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzieścia minut. Ale wracając do obrazu — mówił mi pan raz, Mr. Holmes, o ile pomnę, że nigdy nie spotkałeś się z profesorem Moriartym.
— Tak, nigdy.
— Skądże pan wie zatem, jak wygląda jego mieszkanie?
— Ah, to inna sprawa. Byłem trzy razy w jego mieszkaniu, dwa razy czekając na profesora pod rozmaitemi pozorami i wychodząc, zanim wrócił. Raz — doprawdy, trudno mi mówić o tem przy detektywie z urzędu. Ostatnim razem pozwoliłem sobie przeglądnąć jego papiery, z nieprzewidzianym zupełnie rezultatem.
— Znalazł pan coś kompromitującego?
— Absolutnie nic. I to mnie zdumiało. Bądź co bądź jednak, zapatruje się pan teraz jasno na kwestję obrazu. Świadczy ona, że to człowiek bogaty. W jaki sposób zrobił majątek? Nie jest żonaty. Jego młodszy brat jest naczelnikiem stacji w Anglji Zachodniej. Gaża jego wynosi siedemset funtów rocznie. A jest właścicielem Greuze‘a.
— Zatem?
— Wniosek jest prosty.
— Pan przypuszcza, że ma wielkie dochody i że pieniądze zdobywać musi drogą nieuczciwą.
— Właśnie. Rzecz prosta, mam jeszcze inne powody, aby tak sądzić — z tuzin długich nici, które prowadzą do środka sieci, gdzie czycha jadowity, nieruchomy potwór. Wspomniałem o Greuzie jedynie dlatego, gdyż sprawa ta leży w zakresie pańskiej obserwacji.
— Dobrze, Mr. Holmes, przyznaję, że to, co pan mówi, jest bardzo ciekawe. Więcej, niż ciekawe