Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wszystko, co się tylko dało.
— Skąd wiesz, że to nie był dziennikarz?
— Powiem wam. Wysiadł w Hobson’s Patch i ja również. Udałem się przypadkiem do urzędu telegraficznego i ujrzałem że właśnie stamtąd wychodził.
— Powinniśmy za to żądać podwójnej zapłaty — rzekł urzędnik, po jego wyjściu. — Sądzę, że powinniście — powiedziałem. — Wypełnił blankiet czemś, co było dla nas chińszczyzną. Posyła codzień całą taką stronę — rzekł urzędnik. — Tak — powiedziałem. — To specjalne wiadomości dla jego gazety, których przejęcia się lęka, — Tak myślał telegrafista, chociaż ja myślałem już wówczas coś zgoła innego.
— Jestem pewny, że masz słuszność! — rzekł Mc Ginty. — Ale co mamy robić?
— Dlaczegoż go nie unieruchomić odrazu? — poddał ktoś.
— Tak, im wcześniej, tem lepiej.
— Wyruszyłbym natychmiast, gdybym wiedział, gdzie go szukać — rzekł. Mc. Murdo. Jest w Hobson’s Patch, ale nie wiem, gdzie mieszka. Mam jednak pewien plan, o ile tylko się na niego zgodzicie.
— A więc?
— Wybiorę się jutro rano do Patch. Odszukam go przez urzędnika w biurze telegraficznem. Przypuszczam, że mi poda jego adres. Potem powiem mu, że jestem sam Wolnomularzem. Obiecam mu za pewną cenę wydać wszystkie tajemnice Loży. Możecie być pewni, że się na to złapie. Powiem mu, że mam papiery w domu, ale, że zbyt lękam się o swoje życie, aby pozwolić mu przyjść w czasie, kiedy po domu kręcą się ludzie. Przyzna mi słusz-