Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie było odpowiedzi, ale młody Andrews wystąpił naprzód i strzelił mu w brzuch. Stu oczekujących górników stało bez ruchu i bez sił, sparaliżowani. Kierownik chwycił rękami za ranę i zgiął się wpół. Potem chciał się cofnąć, ale drugi z morderców dał ognia, upadł zatem na bok, na kupę żużli, kopiąc nogami i drapiąc ziemię paznokciami. Szkot Merzies ryknął z gniewu na ten widok i rzucił się na morderców z żelazną klamrą, ale padł u ich stóp nieżywy, trafiony dwiema kulami, wymierzonemi w twarz. Kilku z górników wystąpiło naprzód, rozległ się nieartykułowany okrzyk gniewu i żalu, ale dwaj obcy zaczęli strzelać z sześciostrzałowych rewolwerów po nad głowy tłumu, który rozproszył się i pierzchnął ku domom w Vermisie. Kiedy kilku odważniejszych ochłonęło i zawróciło do kopalni, banda morderców zniknęła już we mgle porannej tak, że żaden świadek nie mógłby stwierdzić pod przysięgą tożsamości ludzi, którzy wobec stu widzów dokonali tej podwójnej zbrodni.
Scanlan i Mc Murdo zawrócili do domu; Scanlan trochę przybity, gdyż było to pierwsze morderstwo, które widział na własne oczy, a wydawało mu się ono nadspodziewanie mniej zabawne. Straszliwe krzyki żony kierownika ścigały ich, kiedy spieszyli do miasta. Mc Murdo był milczący i zamyślony, ale nie przejmował się słabością swojego towarzysza.
— To tylko wojna — powtarzał. — Wojna między nami i nimi. Bijemy, jak się uda.
Nocy tej, na posiedzeniu Loży w Domu Związkowym, było bardzo wesoło, nietylko z powodu zabicia kierownika i inżyniera w kopalni Crow Hill, które postawiło tę organizację na równi z innemi terroryzowanemi i gnębionymi towarzystwami w okręgu, ale